Criar uma Loja Virtual Grtis
Christine voir ce complet film 1440

Nasza strona internetowa wykorzystuje cookies (pol. ciasteczka)

W celu sprawnego i szybkiego działania serwisu, zapewnienia wygody podczas jego przeglądania, dostosowywania funkcjonalności do indywidualnych potrzeb użytkowników, a także w celach statystycznych oraz reklamowych, używamy informacji zapisanych za pomocą cookies. Korzystanie z serwisu jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików cookies. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Lubimyczytać.pl - najlepsze recenzje książek

7,15 ( 5435 ocen i 343 opinie) Zobacz oceny

tytuł oryginału Christine

data wydania 2014 (data przybliżona)

liczba stron 524

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Siedemnastoletni Arnie Cunningham zobaczył Christine i zdecydował, że musi ona należeć do niego. Zafascynowany, nie słuchał ostrzeżeń najlepszego przyjaciela ani swojej dziewczyny, która go w końcu opuściła, pokonana przez rywalkę. Rodzice, nauczyciele i wrogowie Arniego przekonali się, co znaczy stanąć na drodze mściwej i bezlitosnej Christine. Bo.

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Siedemnastoletni Arnie Cunningham zobaczył Christine i zdecydował, że musi ona należeć do niego. Zafascynowany, nie słuchał ostrzeżeń najlepszego przyjaciela ani swojej dziewczyny, która go w końcu opuściła, pokonana przez rywalkę. Rodzice, nauczyciele i wrogowie Arniego przekonali się, co znaczy stanąć na drodze mściwej i bezlitosnej Christine. Bo Christine to nie kobieta. To siejący zło i śmierć Plymouth fury rocznik 1958, samochód widmo.

„Christine”, jedna z bardziej popularnych powieści Kinga, została zekranizowana niemal od razu po ukazaniu się książki. Film w reżyserii Johna Carpentera wszedł na ekrany kin w 1983 roku.

źródło opisu: http://www.proszynski.pl/CHRISTINE-p-31760-.html

źródło okładki: http://www.proszynski.pl/CHRISTINE-p-31760-.html

Trwa wyszukiwanie najtańszych ofert.

Mogą Cię również zainteresować

Bang bang! Wystrzałowy samochód
Ian Fleming

8 (1 ocen i opinii)

Przesyłka
Sebastian Fitzek

7,73 (30 ocen i opinii)

Pocztówki z Grecji
Victoria Hislop

6,78 (9 ocen i opinii)

Nic takiego. Złe wieści. Jakaś nadzieja
Edward St Aubyn

6,92 (13 ocen i opinii)

Śmierć przewodnika rzecznego
Richard Flanagan

8 (6 ocen i opinii)

7,4 (20 ocen i opinii)

Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki
Colson Whitehead

7,09 (97 ocen i opinii)

Indeks szczęścia Juniper Lemon
Julie Israel

7,62 (13 ocen i opinii)

Miasteczko kłamców
Megan Miranda

8 (3 ocen i opinii)

8 (2 ocen i opinii)

Nadwiślańskie serca
Katarzyna Archimowicz

7,33 (12 ocen i opinii)

Bilet do szczęścia
Beata Majewska

8,1 (49 ocen i opinii)

Na zachód od Edenu
Jean Stein

6,25 (4 ocen i opinii)

Światło, które utraciliśmy
Jill Santopolo

8,25 (133 ocen i opinii)

6,91 (5635 ocen i opinii)

Wielki marynarz
Catherine Poulain

6,42 (12 ocen i opinii)

Dyskusje o książce
Opinie czytelników ( 10726 )

Pokaż tylko oceny z treścią

Przeczytana: 2006 rok

Gdyby się głębiej zastanowić, to w horrorach mordowało już chyba wszystko, więc pomysł na zabójczy samochód nie jest niczym niezwykłym. Szczególnie, że nie jest to zwykłe auto, to plymouth fury z 1958 roku zwany Christine, i jak każda samiczka, była to bardzo zaborcza i krwiożercza bestia.

Jej nowym właścicielem zostaje Arnie Cunningham, szkolne popychadło z twarzą usianą trądzikiem. Kupno auta będzie przełomowym momentem w życiu Arniego, po którym oprócz pryszczy z jego twarzy zniknie jeszcze kilka innych nękających go problemów, ale nie zdradzę Wam jakich, żeby nie psuć niespodzianki :)

Książkę czyta się świetnie, bo mimo typowo kingowego dość rozwlekłego paplania, opowiada ona przede wszystkim o sprawach, których doświadczył chyba każdy z nas - potrzebie akceptacji i trudnościach, na jakie natrafić może nawet długoletnia przyjaźń. Ale pamiętajmy, że pierwsze skrzypce gra tu Christine, bo może ona nie wybaczyć nam tak bezczelnego ignorowania jej, a ja nie chciałabym spotkać.

Gdyby się głębiej zastanowić, to w horrorach mordowało już chyba wszystko, więc pomysł na zabójczy samochód nie jest niczym niezwykłym. Szczególnie, że nie jest to zwykłe auto, to plymouth fury z 1958 roku zwany Christine, i jak każda samiczka, była to bardzo zaborcza i krwiożercza bestia.

Jej nowym właścicielem zostaje Arnie Cunningham, szkolne popychadło z twarzą usianą trądzikiem. Kupno auta będzie przełomowym momentem w życiu Arniego, po którym oprócz pryszczy z jego twarzy zniknie jeszcze kilka innych nękających go problemów, ale nie zdradzę Wam jakich, żeby nie psuć niespodzianki :)

Książkę czyta się świetnie, bo mimo typowo kingowego dość rozwlekłego paplania, opowiada ona przede wszystkim o sprawach, których doświadczył chyba każdy z nas - potrzebie akceptacji i trudnościach, na jakie natrafić może nawet długoletnia przyjaźń. Ale pamiętajmy, że pierwsze skrzypce gra tu Christine, bo może ona nie wybaczyć nam tak bezczelnego ignorowania jej, a ja nie chciałabym spotkać się z nią sam na sam w ciemnym zaułku ;) Bo główna bohaterka, mimo iż jest autem, ma zazdrosną, mściwą i bezlitosną naturę.

Pod względem straszenia "Christine" wypada średnio, ale teraz mnie to zupełnie nie dziwi. Czytając ją po raz pierwszy trochę byłam tym rozczarowana, bo pożyczyłam książkę od zachwyconego nią kolegi, zapowiadającego niemalże wgniecenie w fotel. Niestety, mnie nic nigdzie nie wgniotło, ale za to sama Christine wgniotła niejednego bohatera tej książki. Na amen ;)
Polecam!

King w najlepszym wydaniu - kwintesencja jego twórczości zamknięta w jednej powieści.

Sam pomysł wydaje się być banalny. Ba! Opis na okładce książki wskazuje na tandetę i nie każe stawiać wielkich oczekiwań. Jednak w przypadku tego nazwiska ciężko tego nie robić :)

Bardzo krzywdzące jest dla tej książki opisanie jej tylko jako horror (choć tym jest w drugiej części i to w świetnym wydaniu). Przecież pierwsza część to doskonały opis o przyjaźni która ma przetrwać wszystko, o miłości i zafascynowaniu, o trudach dorastania, o ciężkich chwilach na różnych etapach edukacji. Tyle treści w jednej powieści, którą łączy jeden samochód widmo. Ona. Christine.

Ten wóz ma charakter, który z łatwością napędza całą fabułę i nie sposób oderwać się od tej powieści. Każda postać ma stworzony świetny profil psychologiczny, a ich zachowania są bardzo naturalne. Nie sposób nie docenić wszystkich zwrotów fabularnych (nawet jeśli zbliżonych do poprzednich powieści vide Bastion), które sprawiają że.

King w najlepszym wydaniu - kwintesencja jego twórczości zamknięta w jednej powieści.

Sam pomysł wydaje się być banalny. Ba! Opis na okładce książki wskazuje na tandetę i nie każe stawiać wielkich oczekiwań. Jednak w przypadku tego nazwiska ciężko tego nie robić :)

Bardzo krzywdzące jest dla tej książki opisanie jej tylko jako horror (choć tym jest w drugiej części i to w świetnym wydaniu). Przecież pierwsza część to doskonały opis o przyjaźni która ma przetrwać wszystko, o miłości i zafascynowaniu, o trudach dorastania, o ciężkich chwilach na różnych etapach edukacji. Tyle treści w jednej powieści, którą łączy jeden samochód widmo. Ona. Christine.

Ten wóz ma charakter, który z łatwością napędza całą fabułę i nie sposób oderwać się od tej powieści. Każda postać ma stworzony świetny profil psychologiczny, a ich zachowania są bardzo naturalne. Nie sposób nie docenić wszystkich zwrotów fabularnych (nawet jeśli zbliżonych do poprzednich powieści vide Bastion), które sprawiają że myśli wracają do książki tak jak Arnie wraca do Christine.

Bardzo się cieszę, że miałem okazję poznać kolejną książkę Mistrza, którą wpisuje do swoich ulubionych. Wszystkim osobom, których zraziła tematyka lub jej opis stworzony przez wydawcę zachęcam do przełamania się. Nie wiecie, ile tracicie :)

Plymouth rocznik 58.
Biało-czerwone barwy, niezwykle charakterystyczny i charyzmatyczny kształt. A w środku?
Poezja, czuć zapach przełomu lat 50, 60..
Wyobraźmy sobie scenę, że taki oto model podjeżdża pod nasz dom. My sobie spokojnie siedzimy, robiąc coś ciekawego, a tu nagle, w tej ciszy, słyszymy potworny ryk silnika. Wrzeszczy, krzyczy, ryczy na nas przerażającym brzmieniem. By w końcu uraczyć nas drażniącym, hałaśliwym klaksonem. Ryczy i trąbi. wywołuje nas i grzecznie zaprasza.
Jakiś czas zwlekamy, ale niezbyt długo, bo tego hałasu nie da się wytrzymać ani chwili. Wypadamy więc z domu, trzaskając za sobą drzwiami i mocno poirytowani szarpiemy na drzwi pasażera.Otwieramy z impetem i przed naszymi oczami ukazuje się pewien człowiek. Siedzi z uśmiechem na można powiedzieć, że twarzy.W sumie, no można tak powiedzieć, że to gęba. Miejsce kierowcy jes wolne. Zamykamy drzwi pasażera. Gdyby to był normalny samochód, uciekalibyśmy gdzie pieprz rośnie. Lecz ten samochód ma już.

Plymouth rocznik 58.
Biało-czerwone barwy, niezwykle charakterystyczny i charyzmatyczny kształt. A w środku?
Poezja, czuć zapach przełomu lat 50, 60..
Wyobraźmy sobie scenę, że taki oto model podjeżdża pod nasz dom. My sobie spokojnie siedzimy, robiąc coś ciekawego, a tu nagle, w tej ciszy, słyszymy potworny ryk silnika. Wrzeszczy, krzyczy, ryczy na nas przerażającym brzmieniem. By w końcu uraczyć nas drażniącym, hałaśliwym klaksonem. Ryczy i trąbi. wywołuje nas i grzecznie zaprasza.
Jakiś czas zwlekamy, ale niezbyt długo, bo tego hałasu nie da się wytrzymać ani chwili. Wypadamy więc z domu, trzaskając za sobą drzwiami i mocno poirytowani szarpiemy na drzwi pasażera.Otwieramy z impetem i przed naszymi oczami ukazuje się pewien człowiek. Siedzi z uśmiechem na można powiedzieć, że twarzy.W sumie, no można tak powiedzieć, że to gęba. Miejsce kierowcy jes wolne. Zamykamy drzwi pasażera. Gdyby to był normalny samochód, uciekalibyśmy gdzie pieprz rośnie. Lecz ten samochód ma już nas we władaniu. Jesteśmy pod jego demonicznym wpływem. Niczym w jakimś transie, jakby pod wpływem jakiejś hipnozy ruszamy dookoła auta. Otwieramy drzwi kierowcy, ten niezwykły pasażer machnięciem swojej ręki zaprasza nas do środka. można to przynajmniej nazwać ręką. przyjmijmy, że tak jest.
Z tyłu dochodzą głośne, pełne zwariowanego i szalonego śmiechu rozmowy. Są bełkotliwe, więc żadne słowo nie jest zrozumiałe. Zaszyfrowane.
Wsiadamy, zamykamy drzwi i jesteśmy wewnątrz Christine. Obok nas siedzi Ronald Lebay. Strasznie wredny typ. Lecz czy jest on normalny? Jest pasażerem Christine, więc nie może być normalny. Niby twarz w rzeczywistości była czaszką, powleczoną tak na dobrą sprawę skórę, ale ta skóra jest tak naciągnięta, że odznacza się każdy jej szczegół. Oczy dawno już wypadły, zostały puste oczodoły, pełne ciemności. Przykryta pojedyńczymi włosami, pomiędzy którymi łaziły sobie ochydne robale. Włosy dęba stają na sam widok. Ciało na wpół uległo rozkładowi, na w pół jeszcze wykazywało oznaki życia. Smród niemiłosierny. Brakuje oddechu.
Ma na sobie zakrwawiony, stary, wojskowy mundur.
Mam ten widok przed oczami do dzisiaj.
A co on robi, gdy dopasowałem ciało do fotela? Kładzie mi tą ochydną, pełną odrazy rękę na ramieni i każe obejrzeć się do tyłu. Przedstawił mi swoich znajomych. Poranione, zakrwawione ofiary Christine. Dziecko, kobieta i mężczyzna. Ekipa niezwykła. Christine nie poluje wybiórczo. Bierze na swój cel wszystko, co stanie na jej drodze.
Mieli oni poszarpane, zakrwawione ubrania, krwawili z różnych miejsc. Kobieta nie miała jednego oka, a gdy się do mnie uśmiechnęła brakowało połowy zębów. Facet miał urżnięty nadgarstek, a z otwartej rany na szyi o mały włos nie wylazło gardło. Dziecko miało pobitą twarz, wykręconą pod niemożliwym kątem rękę, powyrywane włosy i kulke znajdującą się niemalże na środku czoła.
Oni wszyscy śmieli się do rozpuku. Matko, co za koszmar.
Po chwili chrapliwym, bulgoczącym bełkotem pogonił mnie, bym ruszał. Christine cały czas rzęziła na jałowym biegu. Dodałem gazu, podbijając wskazówkę obrotów silnika do czerwoności. Silnik zaryczał i ruszyłem.
Na początku tego nie zauważyłem, ale okolica wyglądała na znajomą, a mimo wszystko coś z nią było nie tak. Brakowało niektórych budynków, a tam gdzie była pusto coś stało sobie na fundamentach.
Jechałem moją okolicą, której rzeczywistość osadzona została pod koniec lat 50..Niezwykły był to widok.
A wy wsiedlibyście do takiego auta? Chcielibyści się nim przejechać. Dalibyście się zwabić podstępnie.
Część tak, część nie. ale wiem, każdy chciałby wiedzieć i zobaczyć na własne oczy, jak wyglądała jego okolica dawniej. W Christine to jest możliwe. Gdy do niej wsiądziemy, czeka nas niezapomniana przejażdżka.
Byłem w trasie jakieś dwa tygodnie. Gdy Lebay odstawił mnie do domu, wypędził mnie z krzykiem, przepełnionym nienawiścią. Miał dość mnie, a ja jego..
Najlepsze jest to, że gdy wysiadłem z Christine wszystko wróciło do normy. Byłem w swoim czasie, w swojej rzeczwistości. Jak za dotnięciem magicznej różdżki zniknęły klimatyczne lata 50. Tym klimatem można się było cieszyć, ale za to towarzystwem już nie koniecznie.
A wy wsiądziecie, gdy pod wasz dom zawita Christine.
Z jednej strony polecam taką przejażdżkę, ponieważ odciska na człowieku strasznie ogromne piętno. Wrócą wspomnienia z dawnych lat. Przewijające się za szybą obrazy przypomną nam o rzeczach, które może już w nas wyblakły, które zatarł czas.
Jedno jest pewne.
Już nie będziemy tymi samymi ludźmi, aniżeli wcześniej. to jest pewne.

"Będąc dziećmi, uczymy się żyć, a będąc dorosłymi, uczymy się umierać." (53 str.)

Z pozoru jest to opowieść o trójkącie miłosnym - Arnie Cunningham, Leigh Cabot i, oczywiście, Christine. Christine jednak była pierwsza. Ona była jego pierwszą miłością, a wydaje mi się ( choć nie śmiałbym twierdzić tego z całą pewnością, a w każdym razie na pewno nie teraz, kiedy mam dwadzieścia dwa lata i już zmądrzałem), że także jedyną. Dlatego moim zdaniem, to nie romans, lecz tragedia." (str. 9)

Takimi właśnie słowami zaczyna się prolog tej książki.

"Poeci kłamią, czasem nieświadomie, a czasem z całą premedytacją. Miłość jest jak morderca. Wcale nie jest ślepa. To kanibal o wyjątkowo ostrym wzroku. Przypomina wiecznie głodnego robala." (99 str.)

Obsesja, pasja.
Dwa pojęcia, które mają ze sobą wiele wspólnego. Bardzo często idą ze sobą w parze. Gdy to, co robimy w życiu staje się naszą pasją, czymś co jest obecne w naszych myślach nieustannie jest naszą obsesją. Ktoś kto w swoim życiu skupia się na jednym, może nazywać siebie, człowiekiem z pasją. Taki człowiek jest ukierunkowany, wie dokąd zmierza.
Ambicja nie jest wcale taka zła, jeśli nie przerodzi się w chorobliwą obsesję, która przysłoni nam dosłownie wszystko. Jeśli ktoś taki nie będzie w stanie dostrzegać nic innego, swoich bliskich, otaczającego świata, to wtedy może się zrobić z tego duży problem.
Arnie Cunningham przekonał się o tym na własnej skórze.
Jeśli młody człowiek odnajdzie w sobie taką pasję, z dnia na dzień zrozumie, że właśnie to w życiu chce robić; że właśnie w tym jest dobry, w tym się spełnia, to za tym musi stać, coś bardzo ważnego. Muszą za tym wszystkich stać rodzice, którze właściwie tym młodym dzieciakiem pokierują. Nie mogą narzucać swoich wymagań. Powinni wspierać dziecko, a nie przeszkadzać. Jeśli dziecko odnajdzie w sobie pasje, a rodzice będą robić wszystko, by z tego zrezygnował, starając się zmusić je do czegoś, co oni chcą, wówczas nic z tego dobrego nie wyniknie. Stanął się oni dla dziecka wrogami.

Dlaczego ten wygląd jest tak ważny.
W pierwszej chwili to on mówi nam, czy warto kimś się zainteresować czy nie. Czy jest wart naszej uwagi, czy lepiej nie tracić czasu?
Osoby atrakcyjne mają w życiu łatwiej. Nie można od tej prawdy uciec. niektórzy będą uciekać, ale ja nie zamierzam.
Osoby brzydkie są dla otoczenia przeźroczyste, niezauważalne. nikt ich nie dostrzega. Gdy takie brzydkie kaczątko zaczyna kwitnąć, z dnia na dzień coraz więcej osób zaczyna zwracać na niego uwagę; a dlaczego nie wcześniej?
Tylko właśnie wtedy, kiedy zaczyna nam się w życiu układać. Poprawa wyglądu ma to do siebie, że daje człowiekowi więcej pewności siebie. Jeśli człowiek zaczyna się dobrze czuć we własnej skórze, to rodzi się w nim wewnętrzny spokój, który dodaje mu sił.
Gdy nie musi się przejmować swoimi kompleksami, może skupić się na swoich zainteresowaniach, na swojej pasji, która wcześniej nie miała wielkiego znaczenia. Bowiem wcześniej przejmował się swoimi niedostatkami w wyglądzie. Wtedy nasze wnętrze nie jest dla nikogo ważne, nikogo to nie obchodzi. Gdy my czujemy się ze sobą źle, otoczenie nam z pewnością nie pomoże. Sami musimy się przełamać, odnaleźć w sobie siłę, a przede wszystkim przestać się przejmować tym, co myślą o nas inni. Jeśli będzie dla nas ważne w takiej sytuacji zdanie innych, będziemy się pogrążać w tej naszej niedoskonałości. To nas zniszczy.

Jest jeszcze jedna rzecz, która uderzyła mnie w trakie czytania "Christine".
Nie wiem jakie inni mają podejście do tej kwestii, ale moje stanowisko jest jednoznaczne i nie podlega żadnemu wyjątkowi.
Otóż przechodząc do rzeczy, żeby nie wiem jak ładna byłaby dziewczyna, jak wielką fascynacją opętałaby mój umysł. jeśli chodziłaby z moim bliskim kolegą, nigdy nie byłaby moja. Czymś nie dopomyślenia jest dla mnie sytuacja, w której próbowałbym bym ją zdobyć. To jest zdrada jakich mało. Tak uderzająca w honor, że czyni z mężczyzny plugawego śmiecia. Nie skusiłbym się nawet wtedy, gdyby ona chodząc z nim, próbowałaby mnie podrywać.
Ta zasada w męskich relacjach obowiązuje również po ich ewentualnym rozstaniu.
Jakieś zasada trzeba mieć i tyle w tym temacie.
Być może kobietom wydać to się może trochę nielogiczne, że z takiego powodu można zrezygnować z dziewczyny, ale nie muszą wszystkiego rozumieć.

Dlaczego brzydki, niedoskonały, pryszczaty Arnie Cunnigham, zwraca uwagę na brzydki, niedoskonały, rozklekotany samochód?
Zobaczył w nim siebie i od tego się wszystko zaczęło.

"Pamiętam dzień,
Kiedy wybrałem ją spośród złomowanych śmieci,
Bo byłem pewien,
Że pod rdzą szczere złoto świeci.
The Beach Boys" (str.36

Ach ta Christine.
Do tej książki mam największy sentyment. Jeśli dobrze pamiętam, bowiem było to dawno; "Christine" to pierwsza książka Kinga, jaką przeczytałem. To chyba od niej się zaczęło. To właśnie ona tak na dobrą sprawę pokazała mi magię, jaką może dać książka. To właśnie dzięki niej, coraz częściej, sukcesywniej zacząłem brać kolejne książki. To, że zacząłem czytać w dużej mierze mogę zawdzięczać właśnie tej książce. Być może i bez niej też zainteresował bym się książkami. Jest z pewnością taka opcja, ale po co o tym myśleć.
Dlatego do "Christine" mam ogromny sentyment. Gdy ją czytałem niegdyś, dobrze nie znałem mistrza Stephena. Był jeszcze dla mnie autorem praktycznie nieznanym. Nie wiedziałem czego mogę się po nim spodziewać. Jaka będzie ta książka.
Czytałem ją kilka lat temu i w ciągu ostatnich miesięcy, coraz bardziej narastała we mnie tęksnota, za tą niezwykłą maszyną na czterech kołach. Pragnąłem przejechać się nią jeszcze raz.
. prawdziwie świadomie, z czystą przyjemnością, graniczącą z fascynacją.
Nie wiem dlaczego, ale razem z "Zieloną milą" ta książka posiadła mnie w swoje władania, tak jak Christine - samochód opętała Arniego Cunninghama.
Polecam ją każdemu, no może oprócz bardzo młodych ludzi. niech oni jeszcze do niej dorosnął.
. plymouth rocznik 1958. klasyk jakich mało

BESTIA NA CZTERECH KÓŁKACH.

Czy szukasz kobiety, która swą pięknością powali na kolana nie tylko Ciebie, ale również każdego z Twoich kolegów, którzy nie będą mogli powstrzymać się od dotknięcia jej? Dziewczyny, która zrobi dla ciebie wszystko? Nigdy nie odwróci się do ciebie plecami, zawsze przyzna Ci rację w Twoich dokonaniach. Jeżeli jeszcze nie jesteś pewny, to powinieneś wiedzieć, że przy niej nigdy nie doznasz samotności. I co najważniejsze ma ona doskonały gust muzyczny! Rock to jest to! Ma ona na imię Christine, i wiec, że przy niej nie da się nudzić.
Niestety ogłoszenie nie jest aktualne. Christine dotrzymuje teraz towarzystwa Arniemu Cunningham.

Arnie to siedemnastoletni chłopak, który nigdy nie był lubiany. Ani jeden kawałek skóry na jego twarzy nie był wolny od zmory większości nastolatków, czyli pryszczy. Nie miał on nigdy dziewczyny przyjaciół, był zamknięty w sobie. Arnie jednakże miał najlepszego przyjaciela - Dennisa Gulider, z którym przyjaźnił się od.

BESTIA NA CZTERECH KÓŁKACH.

Czy szukasz kobiety, która swą pięknością powali na kolana nie tylko Ciebie, ale również każdego z Twoich kolegów, którzy nie będą mogli powstrzymać się od dotknięcia jej? Dziewczyny, która zrobi dla ciebie wszystko? Nigdy nie odwróci się do ciebie plecami, zawsze przyzna Ci rację w Twoich dokonaniach. Jeżeli jeszcze nie jesteś pewny, to powinieneś wiedzieć, że przy niej nigdy nie doznasz samotności. I co najważniejsze ma ona doskonały gust muzyczny! Rock to jest to! Ma ona na imię Christine, i wiec, że przy niej nie da się nudzić.
Niestety ogłoszenie nie jest aktualne. Christine dotrzymuje teraz towarzystwa Arniemu Cunningham.

Arnie to siedemnastoletni chłopak, który nigdy nie był lubiany. Ani jeden kawałek skóry na jego twarzy nie był wolny od zmory większości nastolatków, czyli pryszczy. Nie miał on nigdy dziewczyny przyjaciół, był zamknięty w sobie. Arnie jednakże miał najlepszego przyjaciela - Dennisa Gulider, z którym przyjaźnił się od dzieciństwa.

„ Miłość jest jak morderca. Wcale nie jest ślepa. To kanibal o wyjątkowo ostrym wzroku. Przypomina wiecznie głodnego owada. A co je? (. ) Pożera przyjaźń.”

Wszystko potoczyłoby się tak jak każdego dnia. Po pracy Dennis odwiózłby Arnniego do domu gdzie Regina(matka Arniego) zaprosiłaby go na obiad, zjedliby go w pogodnej atmosferze. Następnie poszedłby do domu…
Jednak życie jest niesprawiedliwe.
Dlatego gdy wracali drogą powrotną Arnie „nabuzowany” emocjami nakazał przyjacielowi natychmiastowe zatrzymanie.
Dennis od początku wiedział, że to zmieni całe ich życie. I oczywiście miał rację. Jednak nie wiedział jak bardzo…

„-Nie jesteś nawet w połowie tak mądry, jak ci się wydaje! ”<…>
Jak się okazało miał rację.
Nie byłem nawet w połowie tak mądry, jak mi się wydawało.”

Arnie oszalał na widok plymoutha, fury z rocznika ’58. Niestety „oszalał” jest to za bardzo nieoddający sytuacji słowo, on zwariował…

Christine była nawiedzona… tak to najlepsze słowo. Wytwarzała ona atmosferę mroczną, co było kompletnie bez sensu związku z jej materialnością, jednakże, gdy doszło się do niej zbyt blisko, jakiś wewnętrzny głos kazał jak najszybciej uciekać od niej, nie do opanowania dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa, były tego najlepszym przykładem…

„Jego obsesyjne pragnienie. Jego nieskończona wściekłość. ”

King już od pierwszych stron trzyma czytelnika w ciągłym napięciu. Dlatego gdy ktoś, choć raz przeczytał jakąś z Jego pozycji wie, dlaczego nazywa się go „Królem Horrorów”. Pomysł wydaje się dość dziwny? No dobrze… bardzo dziwny.Nawiedzony samochód? Jednak nawet przez chwilę nie pomyślałam, że jest on nieudany.
W dodatku wszystko podkręca styl Rock’n Roll, którego ubóstwiam, kocham i darzę sympatią.
Książkę stawiam na pierwszym miejscu w moim rankingu horrorów.
Oczywiście polecam!

"Tak inteligentny facet na pewno zdawał sobie sprawę ze swojej narastającej obsesji, lecz nic nie robił, by się od niej uwolnić. Zupełnie nic."

Kim jest Christine? Christine. to ktoś kto kocha nad życie, bezgranicznie. Christine to ktoś kto nie zapomina krzywd. Christine to ktoś z kim nie można się rozstać. Christine to ktoś przy kim zapomina się o wszystkim dookoła. To ktoś, kto przywiązuje się do Ciebie tak mocno, że wszystko inne traci sens. Christine to istota, w której można zatracić się do szaleństwa, która staje się obsesją, niebezpieczną obsesją. Ktoś kto czyni szalonym.
Napisałam KTOŚ? A Christine to przecież tylko samochód.
Stephen King znów przenosi nas w niezwykły świat grozy. Rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Autor umiejętnie dawkuje napięcie, w taki sposób, że od książki ciężko jest się oderwać.
Zdecydowanie polecam wszystkim czytelnikom!

Przeczytana: 21 lutego 2015

Christine. Plymouth Fury z 1958 roku, jeżdżąca śmierć na czterech kółkach. Jeśli zalazłeś za skórę jej właścicielowi, to nigdy nie będziesz wiedział, kiedy wypadnie z mroku nocy oświetlając cię swoimi podwójnymi reflektorami. Będziesz wiedział tylko tyle, że ich blask to z pewnością ostatnia rzecz, jaką zobaczysz. TA POWIEŚĆ JEST FENOMENALNA OD POCZĄTKU DO KOŃCA! Jest kilka książek Kinga, które śnią się po nocach i za nic nie dają o sobie zapomnieć; "Christine" jest właśnie jedną z nich.

Podstawowym, najważniejszym i niezastąpionym elementem tej książki jest jej KLIMAT. Aż wieje tu po prostu grozą, strachem, szaleństwem, furią i to jest NIE DO PODROBIENIA! Uwielbiam Kinga za takie książki:) Niesamowicie się je czyta. Akcja przykuwa uwagę już od pierwszych stron, stopniowo nabiera tempa aż do wielkiego finału i absolutnie nic nie traci przy tym na swojej jakości. A adrenalina tylko skacze wraz z każdym kolejnym obrotem kół Christine:) I o to chodzi!

King - jak zwykle.

Christine. Plymouth Fury z 1958 roku, jeżdżąca śmierć na czterech kółkach. Jeśli zalazłeś za skórę jej właścicielowi, to nigdy nie będziesz wiedział, kiedy wypadnie z mroku nocy oświetlając cię swoimi podwójnymi reflektorami. Będziesz wiedział tylko tyle, że ich blask to z pewnością ostatnia rzecz, jaką zobaczysz. TA POWIEŚĆ JEST FENOMENALNA OD POCZĄTKU DO KOŃCA! Jest kilka książek Kinga, które śnią się po nocach i za nic nie dają o sobie zapomnieć; "Christine" jest właśnie jedną z nich.

Podstawowym, najważniejszym i niezastąpionym elementem tej książki jest jej KLIMAT. Aż wieje tu po prostu grozą, strachem, szaleństwem, furią i to jest NIE DO PODROBIENIA! Uwielbiam Kinga za takie książki:) Niesamowicie się je czyta. Akcja przykuwa uwagę już od pierwszych stron, stopniowo nabiera tempa aż do wielkiego finału i absolutnie nic nie traci przy tym na swojej jakości. A adrenalina tylko skacze wraz z każdym kolejnym obrotem kół Christine:) I o to chodzi!

King - jak zwykle zresztą - zachwyca wyrazistymi bohaterami, tłem opowiadanej historii i zaskakuje łatwością, z jaką z czegoś niemożliwego czyni coś swojskiego, zwyczajnego, a przez to jeszcze bardziej strasznego i niebezpiecznego. No bo weźmy na tapetę taki na przykład samochód - czego się tu niby w nim bać? (pomijając kwestię zawsze obecnego zagrożenia w codziennym ruchu ulicznym, zwłaszcza na naszych cudownych, polskich drogach); niby niczego, prawda? A jednak. King potrafi sprawić, że nawet rzecz codziennego użytku taka jak samochód może być postrzegana jako źródło zagrożenia. I chociaż nie jeżdżę bynajmniej Plymouthem Fury, ani nawet nie znam nikogo, kto miałby bodaj trochę podobny samochód - ba. nigdy takiego auta na oczy nie widziałem:) -, to jednak przyznam się, że ostatnio obejrzałem się kilka razy przez ramię widząc za sobą reflektory innego samochodu. Oto właśnie magia Stephena Kinga i Jego opowieści:)

"Christine" to bez wątpienia jedna z najlepszych książek, jakie King kiedykolwiek napisał. Dla Jego fanów to pozycja absolutnie obowiązkowa. Dla wszystkich wielbicieli grozy i powieści z dreszczykiem też. Gorąco polecam. I to na więcej niż jeden raz - ja na pewno jeszcze do tej książki wrócę. Historii takich jak ta nigdy nie ma się dosyć:)

Są takie książki, które ż y j ą – powiedziała z zadumą. Towarzyszą nam w młodości, potem się z nami starzeją. To słowa Virginie Woolf, których mogę użyć do opisania moich relacji z kilkoma tytułami. Wśród nich znajdują się zresztą książki napisane przez Woolf, jak chociażby powieść „Pani Dalloway” czy jej dziennik zatytułowany „Chwile wolności”.

Dziś wracamy do Kinga, więc jeśli ktoś gościa nie lubi, jeśli czyjś czytelniczy żołądek go nie trawi, jeśli dla kogoś już sam tytuł artykułu wieje nudą i żenadą - uprzejmie prosi się takie osoby o zapoznanie się z innymi, wpisującymi się w ich zainteresowania, tekstami. Chociaż z drugiej strony, nie zobaczycie tu Kinga, jakiego znacie i kochacie.